Magia maratonu naprawdę działa.
|
|
|
|
Jak wiadomo maraton to symbol zwycięstwa. Filipiades za przyniesienie wiadomości o zwycięstwie zapłacił życiem, ale za to przeszedł do historii pozostając nieśmiertelnym.
W dodatku podobno przebiegł krótszy dystans niż my biegamy (ciekawe jaki miał czas), ale za to my, w przeciwieństwie do niego, przed biegiem zazwyczaj nie bierzemy udziału w żadnej bitwie. Choć może niezupełnie - czasem trzeba pokonać opór nieprzychylnej lub pełnej obaw rodziny.
Jednak jak już to mamy za sobą, to przed nami 42,195 km do przebiegnięcia
Chociaż długość tego biegu nie odpowiada historycznemu pierwowzorowi, to akurat przypadkiem jest bardzo trafnie dobrana. Jest to z jednej strony na tyle daleko, żeby budziło podziw tych co nigdy maratonu nie przebiegli oraz powodowało pewien respekt uczestników wymuszając na nich treningowe przygotowanie. Z drugej strony jest to wystarczająco blisko, żeby było dostępne prawie dla każdego, kto tylko zapragnie zostać maratończykiem. Codzienne systematyczne bieganie około pół godziny dziennie nikomu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie na pewno jest bardzo zdrowym i potrzebnym zabiegiem higienicznym. Jednak o uczestnictwie w biegu maratońskim, który nieco zahacza o ekstremę, już tego powiedzieć nie można.
Mimo to trudno mi sobie wyobrazić, żebym mogła się zmobilizować do codziennego biegania nie mając w perspektywie maratonu.
I właśnie takie systematyczne pół godzinki (a nawet troszkę mniej), powiedzmy przez dwa miesiące, zupełnie wystarczy, żeby ukończyć maraton!!Można jeszcze dla nabrania pewności siebie i "przetestowania" organizmu na dłuższym dystansie, z raz przebiec się około 20 km. Ale nie później niż 3 tygodnie przed planowanym startem w maratonie.
Jeśli ktoś chce "zrobić wynik" to może biegać więcej, lub też zrobć sobie kilka takich dłuższych wypraw.
I jeszcze jedno - uwaga: bieganie uzależnia.
Dzieje się tak z powodu wydzielania przez organizm hormonów szczęścia tzw efedryn na skutek ruchu na świeżym powietrzu.
Wnikliwym polecam przeczytać o endorfinach.
Hmmm uzależnienie :( - Ale to miłe uzależnienie.
AKTUALIZACJA i mój obecny plan treningowy
Przez pierwsze 1,5 roku biegania, biegałam tylko po 4,8 km, ale za to codzienie. I dało radę na tym ukończyć 4 maratony, a nawet zejść poniżej 3,5 godziny.
Ale chciałam więcej. Niestety w tym samym okresie wróciłam do pracy zawodowej. W dodatku obowiązki domowe - nie mam czasu, by specjalnie wychodzić na długie treningi.
Jako, że to wszystko wydawało się być czasowo nie do pogodzenia, więc musiałam wykorzystać treningowo drogę do pracy.
Początkowo biegałam 2xdziennie trasą z/do Dworca Nadodrze do/z pracy czyli 2x4,5 km.
To nie było dobre, bo z jednej strony przebiegnięty jednorazowo odcinek, był zbyt krótki, a z drugiej strony mięśnie przez 8 godzin nie zdążały odpocząć.
Dlatego teraz biegam już tylko raz dziennie - tylko przed pracą, ale trochę dalej.
Trasą podstawową , najkrótszą jest trasa 5,92 km: Wrozamet -praca , przez Most Milenijny. Jednak myślę ją o kilometr wydłużyć i wysiadać z Busa przy Hasco-Leku.
Tę trasę zazwyczaj pokonuję we wtorki i piątki, a zimą kiedy nie mam maratonów, to również w środy.
Ostatnio do biegania dołączyłam pływanie, ponieważ wpadłam na pomysł zadebiutowania w triatlonie na połówce irona.
W tej sytuacji zaszła potrzeba zahaczenia czasem o basen. Bądź na Rogowskiej (w sumie 11,2 km biegu i 1 km pływania)- w poniedziałki, bądź
na Teatralnej (w sumie 9,75 km biegu i 1 km pływania) - w czwartki.
W okresie startowym w niektóre środy biegam po pracy na trasie Wrocław-Trzebnica.
Przygotowując się do półmaratonu podjeżdżam do Marino i stamtąd biegnę 18,93 km,
zaś do całego maratonu pokonuję całą trasę z pracy do domu czyli 25,25 km. Po takiej przebieżce skracam trochę czwartkowy przebieg i na Teartalną biegnę z Nadodrza (potem do pracy już normalnie, czwartkowo)
W weekendy biegam po trzebnickiej obwodnicy pokonując 7,5 km.
Jednak ponieważ triatlon, to również rower, będę musiała któreś dni biegowe zamienić na rowerowanie. Będzie to trasa: pełna |
|
|
|
|
|