g m p 3


Chwilę przed startem

I wystartowali


Na Starym Rynku: drugie okrążenie i ok. 25km na liczniku

Finisz: resztką sił i "na rezerwie"

VII Maraton Poznań



Chciałabym się pochwalić, że VII Maraton Poznań ukończyłam w czasie 4:33 brutto.
Cała impreza była naprawdę bardzo udana i pozostawiła mi w pamięci niezapomniane wrażenia.
To co prawda mój pierwszy prawdziwy maraton, więc trudno mi go porównywać z innymi maratonami, ale jestem pod wrażeniem doskonałej pod każdym względem organizacji i wspaniałej atmosfery.
Na starcie stanęło ponad 3000 uczestników (na liście startowej było 3330) pozytywnie nastawionych.
Tuż przed startem na górce obok wylądował helikopter, a ludzie zaczęli bić brawo. Nie wiedziałam o co chodzi ale teraz domyślam się, że to właśnie wtedy Prezydent Poznania został podwieziony na start.
Jednak biegnąc nie byłam świadoma tego, że ścigam się z Prezydentem Poznania - Ryszardem Grobelnym (z Wiceprezydentem zresztą też).
Po zawodach, patrząc na międzyczasy i wynik końcowy zauważyłam, że "biegliśmy razem" - miałam nieznacznie lepsze wyniki ale zwykle dzieliła nas niecała minuta. Niewykluczone też, że ścignęłam go (Prezydenta, bo Wice był dużo przed nami) przed metą, bo z tego co pamiętam wyprzedziłam wtedy kilku facetów, a wcześniej miałam kryzys i oni mnie wyprzedzili.
Na trasie maratonu niczego nie brakowało: banany i picie co 5 km, toalety też wystarczająco często były i to nie takie straszne, nawierzchnia w większości gładka, asfaltowa absolutny komfort biegania.
Radosne nastroje uczestników - niektórzy śmiesznie poprzebierani, a jeden facet cały maraton biegł z psem na smyczy.
Nigdy nie byłam w Poznaniu, a teraz przy okazji maratonu dwukrotnie przebiegłam sobie przez Stary Rynek i bardzo mi się podobał.
Na mecie spotkał mnie jeszcze miły gest ze strony organizatorów: dostałam śliczną różę (chyba z racji płci, bo kobiety stanowiły jakieś 6% biegaczy), która trzymała się bardzo długo.
Pora tego maratonu jest optymalna: październik (nie było za gorąco i po sezonie letnim wydolność jest większa) i prawdopodobnie dlatego ten maraton ma największą w Polsce frekwencję mimo, że jest bardzo młody.
Nie wiem czy we Wrocławiu w kwietniu uda mi się pobiec poniżej pięciu godzin jakby się np. zdarzył upał i czy w ogóle go ukończę ale spróbować warto - to świetna zabawa.
Reasumując: te 42 km. idzie przebiec. Pierwsze 30 km. to naprawdę przyjemność, później już nieco mniejsza ale też da się wytrzymać.
Zachęcam wszystkich do biegania - spotkajmy się na maratonie we Wrocławiu, Warszawie (ew. w międzyczasie na Sudeckiej Setce w Boguszowie).


Meta: wyczerpanie mija, . . . . a satysfakcja pozostaje