g m p 3






trasy zawsze wzorowo przygotowane












Największa(podobno) plenerowa kolekcja sztuki

Gdzie się wybrać na narty?




 


Nie mam w zwyczaju nie chwalić "własnego podwórka" jeśli jest za co. Jednak żadna pochwała się nie należy w przypadku gdy przez chciwość ludzką ten potencjał co mamy jest marnowany, a Polacy nie mogą sobie porządnie pojeździć na nartach w swoim kraju.
A gdzie mogą ?
Jak już wspomniałam zaczęłam w Harrahovie ale to było dawno.
Wtedy mogłam jeździć cały dzień bez stania w kolejkach. Trasy też były 3 do wyboru ale o różnym stopniu trudności i to na początek zupełnie wystarczyło.
Wtedy w Polsce podobnie jak dzisiaj nie dawało się jeździć tj. "jazda na nartach" polegała na tym, że się stało cały dzień w kolejce, żeby chwilę pozjeżdżać.
Po prostu u nas kolejki do wyciągów zawsze były i są i nie zanosi się żeby cokolwiek miało się zmienić
Nie wiem jak teraz jest w Czechach ale z pewnością "czas nie stał w miejscu" i tamte ośrodki się rozbudowały.
Jak patrzyłam w internecie, to czeskie ceny są porównywalne do cen polskich, ale nie podejrzewam, żeby Czesi pozwalali sobie na takie praktyki monopolistyczne jak u nas, bo tam jest o wiele więcej ośrodków więc jest konkurencja i przypuszczam też, że nie ma takich kolejek jak w Polsce


Do tej pory, ze sprawdzonych miejsc w Polsce do jeżdżenia nadaje się jedynie Korbielów. Byłam tam w tym roku i choć w tym czasie akurat wszędzie brakowało śniegu to tam był na tyle,że 2 wyciągi chodziły. I mimo,że były tylko 2 (reszta zamknięta z powodu siły wyższej) i mimo,że z okolic (ze Słowacji też) napływali poszukujący śniegu narciarze, to jednak czas czekania w kolejce był i tak krótszy niż w Szklarskiej Porębie czy na Czarnej Górze w normalną zimę.


Jeszcze dla osób, które mają malutkie dzieci i nastawią się nie na to, że same pojeżdżą, tylko, żeby swoje maluchy troche zainteresować nartami, dobra jest Czarna Góra. Tam są gadźety typu darmowa karuzela narciarska, czy też maleńki wyciąg typu wyrwirączka - też darmowy. Jest to dobre, bo takie maluch po paru metrach wypadają z wyciągu i gdyby chcieć za to płacić to byłaby ruina. Dla "bardziej zaawancowanych" jest, już płatny ale też bardzo płaski talerzyk P1.
Jednak jak u nas nawet coś jest to często bywa nieczynne - zwłaszcza to co darmowe więc uprzedzam rodziców maluchów, że mogą się naciąć
A co dla narciarzy, którzy po prostu chcą się porządnie wyjeździć?
Ponieważ mogę polecać to co sama wypróbowałam, to z czystym sumieniem, entuzjastycznie i z całego serca polecam Alpy.
Najbliższym Polsce lodowcem (bo na lodowcu nie ma niebezpieczeństwa, że nie będzie śniegu) jest Kitzsteinhorn. Jest nieco drożej, jednak jeśli się porównuje po przeliczeniu na cenę jednego kilometra przejechanego na nartach TO JEST NIEPORÓWNYWALNIE TANIEJ. Zakupiony karnet na terenie Europa-Sportregion Zell am See-Kaprun umożliwia zjeżdżanie nie tylko na lodowcu ale też na Schmittenhöhe i Maiskogelbahn. W ramach tego karnetu narciarze są pod wyciąg dowożeni bezpłątnymi autobusami, a tym co wolą własny transport przysługuje bezpłatny parking. Dla porównania, za dzienny karnet na Czarnej Górze płaciłam 60 PLN , a w Szklarskiej 64 plus 10 za parking. Liczba zjazdów nigdy nie przekraczała 10 (kolejki do wyciągów) a tras do wyboru 2-3. Tam dniówka kosztowała 114 PLN (licząc po 4,1 za Euro) Za miejsce w badziewnym pokoju ( wspólna, ogólnoschroniskowa kuchnia i łazienka) w Szklarskiej płaciłam 50 PLN! W Zell am See to kosztowało niecałe 60 ale w apartamencie z własną kuchnią i łazienką i dużym balkonem. W tej cenie było też ubezpieczenie i basen z sauną.
Tak, że choć Alpy trochę kosztują, to wiadomo za co się płaci. U nas też się słono płaci ale nie wiadomo za co.
Dlatego niejeden narciarz nawet niebogaty, stwierdził, że jeśli stać go na jeżdżenie w Polsce, to stać go też na Alpy. Bo lepiej np żadziej (np co drugi raz) wybierać się na narty ale jeździć niż wyjechać kilka razy w sezonie, stracić mnóstwo kasy i niewiele z tego mieć
Nic dziwnego, że coraz więcej rodaków wybiera Alpy. Zell am See niektórzy wręcz nazywają "zimową stolicą Polski", nawet widziałam polskie reklamy, a nasz język słychać wszędzie.
Jeszcze trzeba zwrócić uwagę na jakość i przygotowanie tras zjazdowych: Nie zdarzyło się żeby rano nie były IDEALNIE gładziutkie i twarde stoki.
I to co u nas jest najgorsze a mianowicie stanie w kolejce do wyciągu t am praktycznie nie istnieje. W zdecydowanej większości przypadków się podjeżdza i od razu się jedzie. Jak się zdarzy takie kluczowe miejsce gdzie zbiega się kilka tras zjazdowych to wyciągów jest odpowiednio więcej albo o dużej przepustowości, tak że jeśli już się czeka to maksymalnie do 5 minut.
Nie było tam czegoś takiego oświetlenie stoków. Wydawałoby się: brak ? Ależ nie: to było całkowicie zbędne. Ludzie po dniu byli absolutnie "wyjeżdżeni" i nocna jazda raczej nie znalazłaby amatorów.
Z wymienionych trzech górek: Kitzsteinhorn Schmittenhöhe i Maiskogelbahn bezdyskusyjnie najlepszy jest lodowiec Kitzsteinhorn. Ale jak się jest dłużej to dla urozmaicenia na pozostałe też warto zajrzeć. Zwłaszcza na Schmittenhöhe gdzie na trasach narciarskich porozkładana jest "kolekcja sztuki" i choć ja osobiście sztukę sobie wyobrażam nieco inaczej, to jednak zobaczyć to warto. I tras zjazdowych też jest sporo i ciekawych. Tylko, że jak robi się trochę cieplej to tam już śnieg zaczyna się jednak topić (a na lodowcu nie).