g m p 3

Wystartowali














finisz


Po biegu czułam sie koszmarnie


Wygrałam kategorię k-40








XXIII Bieg Sylwestrowy






Miały być tylko maratony, ale dla swojej Trzebnicy musiałam przecież zrobić wyjątek.
I nie żałuję.
Bieg Sylwestrowy w Trzebnicy jest na dystansie 10 km i od 1985 roku odbywa się regularnie ściągając najlepszych polskich (i nie tylko) biegaczy.
To impreza bardzo przyjazna dla wszystkich uczestników. Bieg dostępny dla każdego - niewielkie wpisowe, a każdy czuł się w tym biegu "ważny" (bo są takie biegi, że uczestnicy jak już zapłacą wysokie wpisowe zrzucając się na nagrody dla zwycięzców, są potem totalnie olewani). To sympatyczne, że organizatorzy, nagradzając godziwie tych co wygrali bieg, nie zapomnieli o pozostałych uczestnikach zawodów. Każdy dostał nieodpłatnie ciepły posiłek i owoce, a zwycięzcy kategorii wiekowych też zostali nagrodzeni. Również spośród pozostałych zawodników, którym nie udało się nic wygrać wylosowano drobne upominki.
Organizacja doskonała - żadnych kolejek, żadnych braków. Zresztą liczba uczestników mówi sama za siebie. W niewielkiej Trzebnicy do mety dobiegło 634 biegaczy. Choć to "tylko" dycha. Dla porównania jubileuszowy maraton w dużym Wrocławiu biegło niespełna dwukrotnie więcej uczestników. Myślę, że chętnych na zmierzenie się z trzebnicką dziesiątką będzie coraz więcej, ale to już "zmartwienie" organizatorów.

Od 10 lat mieszkam w Trzebnicy, ale ponieważ biegam dopiero 16 miesięcy (wcześniej bieganie mnie nawet nie interesowało), a w okresie sylwestrowym zwykle wyjeżdżałam na narty, to nigdy nawet nie widziałam tej imprezy, pomimo, że trasa biegnie pod moim oknem.
Teraz też wszystkie siły jakby się sprzymierzyły i chciały sprawić żebym nie pobiegła.
Najpierw kontuzje zaczęły mi bardzo utrudniać bieganie.
Poszłam do lekarza, ale w naszej rzeczywistości, baba, która przychodzi do lekarza i jest w miarę zdrowa, a jedynym jej problemem, jest to, że nie może biegać, nie znajduje zrozumienia. Co innego mężczyzna - no bo przecież, jak biega i nie pije to porządny chłop. Dlatego, choć lekarze nie powiedzieli mi wprost: "a kto ci stara babo każe biegać - do garów, a jak się zechcesz rozerwać, to masz bogatą ofertę seriali", ale też dawali mi jedynie na odczepnego cokolwiek z grupy NLPZ. Te leki niewiele pomogły tylko zatrzymały mi wodę w organizmie, więc miałam popuchnięte stawy, grube powieki, ważyłam o 3 kilo więcej (już po dwóch dniach od rozpoczęcia "kuracji"), a kontuzje dalej bolały. O żadnej diagnostyce, zabiegach, czy zastrzykach żaden z lekarzy nie wspomniał. W dodatku na 6 dni przed zawodami, wybiegając z domu (w podkoszulku), na kamiennych schodach "wpadłam w poślizg" i moje plecy z wielkim impetem o te schody przywaliły. Na szczęście część upadku zamortyzowałam rękami i nie wszystko poszło na kręgosłup.
Gdy do tego wszystkiego przyplątała się jakaś infekcja gardła (to pech - nie pamiętam kiedy poprzednio chorowałam), paradoksalnie, zamiast skapitulować postanowiłam walczyć. Odstawiłam te lekarstwa, od których puchłam i błyskawicznie wróciłam do swojej wagi. Na gardło łyknęłam jakąś znalezioną Doxycyclinę (nie wiadomo z którego roku) i jednak wystartowałam.
Osobiście nie mam porównania, ale to podobno trudna dycha. Trudna ale sympatyczna. I choć mi się po tym biegu "wszystko bardzo pogorszyło" i czułam się fatalnie, to jednak warto było. Ale już do następnego Biegu Sylwestrowego przystąpię jedynie wtedy, gdy po prostu będę całkiem zdrowa.

I przy tej okazji warto wspomnieć, że trzebniccy działacze sportowi nie zapomnieli o dzieciach!!! One też miały swój Bieg Sylwestrowy dla dzieci .


No i jak już jestem przy Trzebnicy to muszę napisać o Leśnych przedbiegach .
Najszybsze Trzebniczanki



Jurek B/Basia B.
Tak trzymaj. niech ci wyjdą udanie wszystkie zaplanowane na 2008 maratonki. Życzymy Ci NY. Pozdrawiamy