g m p 3



Wykonano: 9.10.2009

Babcia taran - omal mnie nie przewróciła. Jak widać kultura osobista nie zależy od wieku

To jeszcze początek



Road trippin' with my two favorite allies

Ten dziadek chyba za mało się skupia na swoim biegu

Bieganie w rządku

Bieganie synchroniczne

Mój ulubiony Most Świętokrzyski

Za mostem Świętokrzyskim


My what a good day for a, walk outside


Był na trasie fajny tunel, ale to chyba nie to

Już bliżej niż dalej

Już tuż tuż do mety - rzut beretem

Finiszuję

XXXI Warszawski Maraton 3:23,59








"Muszą być ludzie, którzy
mają odwagę mówić swobodnie."


Giordano Bruno

Przed maratonem Warszawskim postanowiłam sobie, że będę powściągliwa we wszelkiej krytyce tego maratonu. Nie wiem czy mi się to uda.
Zdaję sobie sprawę z tego, że przeciętny uczestnik nie zna kulisów organizacji maratonu, a tu choćby w kwestii przychylności władz lokalnych dla sportu masowego mogą być duże różnice. Z tego co Warszawa dała z siebie wnioskuję, że jej władze są bardzo niesprzyjające. A tym, że w ostatniej chwili wymusiły na organizatorach zmianę trasy, już całkiem się skompromitowały.
Faktem jest, że to bardzo duża impreza, więc rzeczywiście nie ma co porównywać do kameralnych maratonów. Ale są też w Polsce i inne duże maratony, na których tle stolica wypada najgorzej.
Warszawa puściła asekuracyjne hasło, że w końcu organizator nie musi zapewniać noclegu, darmowego pasta party i nie musi nagradzać.
Wielu ludzi podjęło tę myśl obawie, żeby nie być posądzonym o materializm.
Jednak jak ktoś słusznie zauważył organizator nie musi, ale może. A jeśli ktoś nie wykracza poza to co musi, to nie musi też zbierać laurów.
Dlatego pozwolę sobie jawnym tekstem powiedzieć, że "król jest nagi" i nie będę należała do tych co podtrzymują nienależne owacje.
A z rzeczy pozytywnych, to biegło się bardzo przyjemnie, choć gnębił mnie deficyt energii, bo poprzedniego dnia obiadu nie zjadłammiałam, a migrena sprawiła, że kolacja wróciła mi się tą samą drogą co weszła.
Miła atmosfera i piękna piękna pogoda sprawiły, że bez względu na wszystko Warszawa pozostawiła dobre wspomnienia.
Nie sposób nie napisać o wolontariuszach. Kilkaset osób dobrowolnie stało przez wiele godzin, żeby nam pomagać. To im należą się największe podziękowania.
Widokowo warszawska trasa ma interesujące fragmenty, Stare Miasto, Most Świętokrzyski czy bardzo ciekawa przebieżka w tunelu.
Słońce, które przez cały czas świeciło, eksponowało te widoki, ale też nasilało zmęczenie maratończyków.
Kibiców było mniej niż we Wrocławiu i nie byli zbyt aktywni.
Mimo, że nie biegamy po całym mieście, jak we Wrocławiu, bo w Warszawie trasa maratonu zabiera niewielki fragment miasta, to nieżyczliwość niektórych warszawiaków była zauważalna.
O ile samochody, chciały, czy nie, to zatrzymane przez policjanta musiały poczekać aż przebiegniemy, to z pieszymi sprawa się komplikowała.
Np. spotkałam się z akcją zniecierpliwionych babć, które dziarsko ruszyły przez przejście pod nogi maratończykom (pierwsza fotka).
Podobną kulturą wykazała się kolumna harcerzy, która, bez żenady przespacerowała się poprzek trasy.
Nagradzanie zwycięzców odbyło się jakoś po cichu.
Specjalnie czekałam, żeby od generała Polko odebrać statuetkę za wygranie kategorii, ale czekałam w okolicach mety. Słyszałam spikera, ale nie wychwyciłam, żeby mówił coś o eremonii nagradzania.
Kiedy po piętnastej (bo wtedy skończył się maraton) poszłam w kierunku sceny, w zasadzie było już po wszystkim.
Były dekoracje wojskowych, którym towarzyszyły fanfary, ale wcześniej chyba fanfar nie było.
Po uroczystości panie długo musiały szukać mojej statuetki, bo tych nieodebranych była prawie połowa więc nie tylko ja o niczym nie wiedziałam.
To pozostawia niesmak, choć niewielu osób dotyczy.
Wcześniej nie podobało mi się w Warszawie skrajnie nierówne traktowanie zawodników i amatorów, tzn bardzo wysokie nagrody dla zwycięzców generalki przy braku, nie tylko nagród w kategoriach, ale też przy brakach godziwych noclegów, i innych udogodnień dla "biegaczy ludowych". Tym razem miało być sprawiedliwie: nic dla amatorów, ale też nic dla zawodowców. Ale jak było w rzeczywistości tego nie wiem. To też kompromituje sponsorów, bo wygląda na to, że na to minimum co dostaliśmy wystarczyło nasze wpisowe.
A teraz jeszcze spróbuję ruszyć na Poznań.!!!
i.kaliciecki@wp.pl
Brawo Grażyno, ja dopiero godzinę za Tobą...