g m p 3

Przygotowanie

Szkolenie przed pierwszym skokiem zdużego samolotu


Mały samolot przed startem

W samolocie

Pulpit pilota

Wysokościomierz

Widok grozy przed skokiem

wysiadka

no to hop


 

 

Filmowa prezentacja mojego latania


Jak wiadomo ludzie od zawsze chcieli latać. Kiedyś im to na zdrowie nie wychodziło, ale współcześnie można śmiało powiedzieć, że latanie stało się ogólnie dostępne.
Mimo tych możliwości przeżyłam wiele lat swojego życia w żaden sposób nie zaznawszy latania.
Nie z jakichś konkretnych powodów - po prostu nie złożyło się tak żebym musiała gdzieś polecieć samolotem, a tak bez powodu to nie bardzo, bo były zawsze inne priorytety finansowe
Ale w zeszłym roku jednak nadażyła mi się niezwykła okazja polatać i to nie tylko samolotem, ale i "wpław" czyli spadając swobodnie. Taką możliwość dają tzw. skoki spadochronowe w tandemach tj. z "przyczepionym" doświadczonym instruktorem.
Wcześniej gdy sobie marzyłam o poskakaniu ze spadochronem, to wyobrażałam sobie, że się czegoś nowego nauczę i liczyłam na jakieś małe ryzyko i związane z tym emocje, a takie skoki tandemowe są absolutnie bezpieczne (z większym ryzykiem związana jest zwykła jazda samochodem). Jednak myliłam się w kwestii braku emocji. Mimo świadomości braku realnego zagrożenia, nie ma możliwości, żeby normalny człowiek nie czuł lęku skacząc w przepaść. W chwili kiedy na wysokości 4000 metrów staje się w otwartych drzwiach samolotu, a następnie zanim się otworzy spadochron, spada się w o 2000 metrów dół z prędkością ok. 200 km/h, to nie ma twardziela. Sytuacja jest na tyle nienaturalna dla osobnika ludzkiego, że emocji nie brakuje, nawet jak z tyłu jest przypięty instruktor.
Podobno nawet jak się wykona kilka tysięcy skoków, to i tak każdy lecąc w przepaść czuje się nieswojo.
Takie skoki tandemowe to bardzo fajna propozycja dla każdego, kto chciałby się przekonać "jak to jest..", a nie ma czasu i/lub pieniędzy na ukończenie stosownego kursu dającego uprawnienia do samodzielnego skakania. Taki skok kosztuje niestety 490 zł., a z filmowaniem 670 zł. Wiem, że to koszmarnie drogo ale śmiało można powiedzieć, że "value for money". Można to też potraktować jako wycieczkę w przestworza na którą przynajmniej raz w życiu warto pojechać. Choć mi się akurat ta "wycieczka" trafiła za friko.
W dodatku miałam szczęście powtórzyć skok (czyli w ramach reklamacji skoczyć sobie drugi raz), bo za pierwszym razem kamerzysta za szybko poleciał na dół i niewiele zdążył pofilmować. Mój instruktor starał się go "goinić" w dość stresujący dla mnie sposób tj. lecieliśmy głową w dół zamiast poziomo, ale i tak go nie dogoniliśmy.
Tak, że mogę teraz powiedzieć, że dwukrotnie w życiu wznosiłam się samolotem, ale nigdy nim nie lądowałam.
Za drugim razem wszystko się czuje znacznie mocniej zarówno strach jak i zachwyt bo człowiek nie jest już tak oszołomiony - drugi skok jest najstraszniejszy i chyba decydujący. Bo robi się już to na pełnej świadomości i odbierając wszystkie bodźce zarówno pozytywne jak i negatywne. Po drugim skoku człowiek wie czy się będzie skakał.
Ja wiem, że jak by mi się tylko jakieś niespodziewane możliwości finansowe pojawiły, to na pewno będę skakała tzn. chętnie zrobiłabym kurs, żeby włączyłączyć na stałe skoki spadochronowe do rzeczy które lubię robić. Oczywiście nie skoki tandemowe. Teraz po prostu absolutnie chcę sama. Zresztą chyba lepiej polegać na sobie niż na kimś.
Za drugim razem razem skakałam z małego samolotu i tym razem jako pierwsza, a nie ostatnia (bo skacze się od najcieższego, a byliśmy jedynym tandemem - reszta skakała solo).
Mały samolocik wznosił się znacznie szybciej niż duży. Siedzieliśmy jak sardynki w puszce przyciśnięci do drzwi. Jak nadszedł czas na skok, to po otwarciu drzwi od razu tylko wystawiało się nogi na zewnątrz i z pozycji siedzącej było hop. Przerażenie niesamowite ale fajne.
Tym razem filmowała bardzo sympatyczna dziewczyna - Ewa i jak lecieliśmy ze straszliwą prędkością w dół to śmiałyśmy się do siebie i łapałyśmy się za ręce.
A jeszcze warto wiedzieć, że - na 4000 może być znacznie zimniej niż na dole. Jak skakałam pierwszy raz (w maju), to na górze był mróz: -10 st.C, ale i tak kombinezon zakłada się na całe swoje ubranie, a poza tym emocje grzeją.
Jeszcze uwaga dla osób z chorobą lokomocyjną: kiedy już spadochron jest otwarty i instruktor daje klijentowi do ręki stery, to nie świrować. Silne pociągnięcie jedną stronę powoduje gwałtowny lot ruchem korkociągu o kilkadziesiąt metrów w dół co powoduje, że żołądek z zawartością znajduje się w gardle i potem, po skoku nudności długo jeszcze męczą.
I na koniec jeszcze raz powtórzę: to jest absolutnie bezpieczne - nie miałabym sumienia kogokolwiek namawiać gdyby tak nie było.
Jest kilka miejsc w Polsce gdzie można poskakać, ale takich gdzie się skacze z 4000 to chyba tylko 2. Ja skakałam w Ostrowiu Wielkopolskim.
Wysokość nie jest bez znaczenia. Choć dla np 800 metrów spadochron też się zdąży otworzyć, to jednak nie ma wtedy tego lotu z zawrotną prędkością przed otwarciem, a to jest właśnie najbardziej niesamowite.



 

Lecimy swobodnie. Spadochron jest jeszcze zamknięty -
 
gmp3
Każdy normalny człowiek się boi. Chodzi tylko o to, żeby czasem ten strach przezwyciężać. Oczywiście nie należy robić tego wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale w tym przypadku rozsądek mówił, że wszystko jest OK.

i.kaliciecki@wp.pl
Ja jestem panikarz, a u nas wczoraj na Bemowie koło pracy znowu rozbił się śmigłowiec - i weź tu lataj.