g m p 3

Mysia

Pierwsze mysiątka


Malutki Krówek

Samce w klatce

Śpiące samiczki

Myszon idzie na spacer


Myszon zwiedza szufladę


Myszonka "na zawiasie"


Krówek gra w bilarda

Moje myszoskoczki




Myszoskoczki to takie sympatyczne zwierzątka, które wyglądają jak myszy, skaczą jak żaby, a ćwierkają jak ptaszki. I na tym moja przyrodnicza wiedza o nich się kończy.
U nas wszystko zaczęło się od malutkiej samiczki myszoskoczka, którą nazwaliśmy Mysia. Mysia była bardzo smutna więc postanowiliśmy dokupić jej koleżankę, żeby nie była taka samotna. Drugą samiczkę nazwaliśmy Didi
Po pewnym czasie ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że w klatce jest znacznie więcej myszoskoczków niż kupiliśmy. Wniosek był jeden: Didi nie jest samiczką tylko samcem! Za karę nazwaliśmy go Myszon.
Myszoskoczki mają tak (UWAGA: cenna informacja dla początkujących hodowców), że samica zaraz po urodzeniu młodych przez jedną dobę jest płodna. Pragnę przy okazji podać jeszcze dwie ważne informacje, które są często błędnie podawane w różnych źródłach. Pierwsza to, że nieprawdą jest, że samica jest płodna tylko przez 18 miesięcy od osiągnięcia dojrzałości (ok.6-8 tydz życia). Mi właśnie (ku rozpaczy) 2,5 letnia samiczka urodziła 4 maluchy). I druga (z innej beczki) nie ma szans na zamieszkanie dwóch dorosłych nie znających się wcześniej myszoskoczków TEJ SAMEJ PŁCI w jednej klatce. Bankowo zagryzą się - nawet gdyby czuły się bardzo samotne. Ani jednego myszoskoczka dołożyć do istniejącego stada też się nie da.
Po porodzie samiczka na jakiś czas (ok 3 tygodnie) przestaje być płodna i dobrze jest dać samca z powrotem do rodziny, bo się ładnie opiekuje dziećmi (faceci by się mogli dużo nauczyć od myszoskoczków).
Później należało coś postanowić z Myszonem (żeby nie mieć myszoskoczków na kilogramy) tzn. albo go odseparować trwale (bo już by nie mógł wrócić) albo wykastrować u weterynarza.
Zdecydowałam to drugie.
Jest to jednak rozwiązanie kosztowne (45 zł.) i niebezpieczne dla zwierzaka. Zabieg był pod narkozą i Myszon nie mógł się wybudzić. Jak się już zaczął robić zimny to trzymałam go długo w dłoniach. W końcu zaczął śmiesznie ruszać wąsami (uff!), więc dałam go do rodziny i dalej już troskliwie zajęła się nim Mysia.
Operacja Myszona była o jeden dzień spóźniona więc urodziły się jeszcze 3 myszki. W sumie myszoskoczków było już 9.
Jakoś się z tym pogodziliśmy, bo mysia rodzinka żyła sobie razem bardzo szczęśliwie. To był najlepszy okres w ich życiu. Zrobiłam im apartament z połączonych dwóch klatek i akwarium.
Daliśmy maluchom imiona zgodne z ich wyglądem. Pierwszy miot: Krówek (bo czarny w białe łatki), Myszonka (bo podobna do taty), i dwie bliźniaczki (bo były identyczne - jasnobeżowe w łatki). Drugi miot to: Mysiunio (bo podobny do Mysi), Myszonek (podobny do Myszona) i Szczurka (bo miała taki dziwny popielaty kolor).
Później jednak zaczęły się schody. Trzeba było posegregować je według płci, więc powstały dwa gniazda niestety z definicji wrogie.
Potem okazało się, że jedna samiczka (Bliźniaczek) była samcem, bo znów urodziło się mysiątko: na szczęście jedno (też Bliźniaczek) i znowu trzeba było wydzielić trzecie gniazdo z młodszym i starszym Bliźniaczkiem.
Marzyło nam się, że jak nasze myszaki się zestarzeją i nie będą już płodne, ani nie będą miały siły się bić to je znowu połączymy w szczęśliwą rodzinkę tak jak było na początku.
Jednak smutną stroną posiadania zwierzaczka jest to że żyją one krócej niż ludzie, ale na tyle długo, że człowiek zdąży się z nimi zaprzyjaźnić.
Myszoskoczki nam zdychają więc nie będą na starość razem (i tak nie wiem czy by się to udało).
Zaczęło się od Mysi która została pogryziona przez samca, który kolejny raz wtargnął do samic (straszny cwaniak). A ona tam była szefem i zawsze atakowała go i ostro gryzła. Jednak jedną taką bitwę przegrała sromotnie i już się nie pozbierała. Po miesiącu mimo leczenia zdechła.
Potem zdechły kolejno: Bliźniaczka (samiczka), Myszon, Szczurka.
I znowu UWAGA początkujących hodowców. Jeśli myszoskoczek choruje, nawet pozornie niegroźnie, to nie można zwlekać. Jedyną szansę na przeżycie zwierzaka daje tylko natychmiastowe rozpoczęcie leczenia
Jak zauważałam, że jest źle, to zaraz ganiałam na drugi koniec miasta do weterynarza, ale one mimo leczenia zdychały.
Ostatnio zdechł mi Bliźniaczek. Jak wyjeżdżaliśmy w góry na 3 dni, to zauważyłam, że mu lekko ropieje oczko. Jak wróciliśmy to zdechł po 4 dniach mimo, że brał antybiotyk. Jak zdechł, to ten drugi został sam. Wcześniej było widać, jak najpierw próbował ogrzać swoim ciałkiem zdechłego kompana, a później zwinął się w kulkę i długo leżał obok (ostatnie zdjęcie)
Każda taka mała śmierć smuciła nas, bo mimo, że tyle było tych myszaków to każdy był inny i inaczej się z nami przyjaźnił.
Mimo, że już od dość dawna jestem dorosła, to dla mnie są pierwsze zwierzaki jakimi się opiekuję. Mój dom rodzinny zawsze był sterylny: bez zwierząt i dzieci (z jednym "szczęśliwym" wyjątkiem). A te myszy w zimie śpią obok mnie. Jak się budzę, to tak smiesznie stoją na dwóch łapkach i się na mnie gapią. A bywa, że któraś ucieknie z klatki i wtedy budzi mnie łaskotanie mysich wąsów po twarzy.
A teraz pod płotem jest już zakopanych 5 mysich trupków.
W końcu to tylko myszoskoczki.
A jak już wyżej wspomniałam Myszonka urodziła 4 nowe mysie maluchy.
Stało się tak dletego, że kiedy Myszonka została już sama jedna, to daliśmy jej do towarzystwa samca (Krówka), bo zgodnie z informacjami zaczerpniętymi z internetu powinna być już niepłodna. Jak widać nie zawsze internet potwierdza się w życiu.
Jednak Myszonka rzeczywiście chyba była za stara na macierzyństwo, bo wkrótce po porodzie zdechła. Jeśli zaś chodzi o maluchy, to z czterech dwa jakimś cudem przeżyły. Z pewnością pomógł im w tym Krówek, który na stare lata został samotnym mysim ojcem.
Jednego malucha, stosownie do wyglądu (fotki po lewej), nazwaliśmy Murzyn, a drugi to znowu Bliźniak. Murzyn jest wyjątkowo elegancki: ma białe skarpetki i cienki biały krawat.

Dwa maluchy Myszonki, które przeżyły . . . . . . . Murzyn
 

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Po śmierci jednego bliźniaczka drugi
Milenka z bliźniaczkiem . . . . . . . . leży obok skulony  
gmp3
Ja też mam kota - Hohonia. Mam go od ponad dwóch lat i bardzo go lubię ale jest on w ciągłym konflikcie z moimi myszoskoczkami, a ja trzymam ze słabszymi.


i.kaliciecki@wp.pl
A u nas Artur i Adrian mają od dwóch lat po jednym chomiku dżungalskim, a dwa dni temu \"nasza rodzina\" powiększyła się o miesięcznego kotka.


ewelina
masz może do oddania myszoskoczki??
Jak tak to mogę wziąść

gg: 7970106
fruzia120@wp.pl

gmp3
Już mi zostały tylko 3 myszki (